takoż i pokładłam opodal, derkę sobie pod plecy podścieliłam... Gdy mnie pierwszy objął, zęby zwarłam, bom niegotowa była, przerażona i sucha... Ale on mądry był, przecie elf, z pozoru jeno młodzik... Mądry... Czuły... Mchem pachniał, trawami i rosą... Ku drugiemu sama ramiona wyciągnęłam... Z chęcią... Maleńko miłości? Bies jeden wie, ile w tym było miłości, a ile strachu, ale strachu było więcej, tegom pewna... Bo miłość udawana była, choć dobrze, ale udawana przecie, jako w jarmarcznej igrze, jako w jasełce, bo tam, jeśli aktorowie zdolni, to wnet zapominasz, co udawaniem, a co prawdą. A strach był. Prawdziwie był. <br>Milczał.<br> - A śmierci