w siodle. Ale, pomyślał zaraz, to i tak dużo.<br>Pomyślał może odrobinę za wcześnie, bo koń zdecydował się właśnie przeskoczyć zwalony pień. I przeskoczył, całkiem zgrabnie, tyle, że za pniem był wykrot. Wstrząs osłabił chwyt, Reynevan zleciał między łopiany, szczęściem tak wielkie i gęste, że zdolne choć w części zamortyzować impet upadku. Ale uderzenie o ziemię i tak wytłoczyło mu z płuc całe powietrze i sprawiło, że z jękiem zwinął się w kłębek. <br>Rozwinąć się już nie zdążył. Ścigający go Vitelozzo Gaetani zeskoczył z siodła tuż obok. <br>- Chciałeś uciec? - wycharczał. - Mnie? Ty wyskrobku!<br>Zamierzył się, by kopnąć, ale nie kopnął. Szarlej