z drugiej - sami w nie wpadali. Skwapliwie i dobrowolnie. Chcieli mieć poczucie wspólnego losu, przynależności do grupy i jakiejś kolektywnej wyjątkowości. Lyotard to ładnie opisuje: "Ja, Aryjczyk, opowiadam wam, Aryjczykom, historię naszych aryjskich przodków, która została nam przekazana. Posłuchajcie jej, opowiedzcie ją innym, przemieńcie ją w czyn. Taka organizacja dyskursu implikuje to, co będę nazywał wykluczeniem. Jedynie Aryjczycy są prawdziwymi ludźmi". Podstaw sobie pod Aryjczyka kogo chcesz - mężczyzn lub kobiety, państwa Pierwszego lub Trzeciego Świata, Żydów lub Arabów, kibiców Legii lub Widzewa. Dla nich najważniejsze jest wykluczenie. Tylko oni się w pełni liczą, inni są czymś gorszym. My też wpadamy w