mieląc zboże w Czechosłowacji, bo w Polsce polikwidowaliśmy młyny gospodarcze... W ogóle jak ostatnio przyjeżdżam do Warszawy to w sklepach żywnościowych znajduję coraz mniej produktów krajowych: Masło jak nie holenderskie to nowozelandzkie, cebula radziecka, kiełbasa węgierska, wina chińskie, zamiast wódek <orig>camusy</> i napoleony, chleba jeszcze tylko nie sprowadzamy... Za to importujemy podobno jabłka, choć w naszej wsi zmarnowało się w tym roku sporo jabłek i śliwek, bo nie było ich komu sprzedać.<br> <hi rend="bold">Byłby to import uzasadniony, gdybyśmy jak Arabia Saudyjska, mieli za dużo dewiz i... pustynie, na których nie opłaci się rozwijać produkcji rolnej.</> Jako polski producent, żywności mam jednak nadzieję