Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
Nareszcie cień!
- Bardzo się pan zmęczył? - pyta ksiądz Piolanti.
- Trochę w Pociągu - Przyznaję. - Nie było czym oddychać.
- Może kawy? - Z przyjemnością.
- A nie chce się panu trochę wyciągnąć? - Jeszcze lepsza myśl - odpowiedziałem.
- A to w takim razie proszę za mną. Mijamy jedną salę, drugą większą, z długim stołem pośrodku, chyba jadalnię. Okna jej wychodzą na stok góry za kościołem. Stok jest goły. Drzewa na nim wykarczowano. W epoce, kiedy do leprozorium odsyłano trędowatych, mieli oni na tym stoku ogródki. Pięły się wysoko, nieomal że pod szczyt góry. Dziś pozostały z tych wieków szczątki wąskich jak półki, dawniej uprawnych tarasów. Później deszcz
Nareszcie cień!<br>- Bardzo się pan zmęczył? - pyta ksiądz Piolanti.<br>- Trochę w Pociągu - Przyznaję. - Nie było czym oddychać.<br>- Może kawy? &lt;page nr=102&gt; - Z przyjemnością.<br>- A nie chce się panu trochę wyciągnąć? - Jeszcze lepsza myśl - odpowiedziałem.<br>- A to w takim razie proszę za mną. Mijamy jedną salę, drugą większą, z długim stołem pośrodku, chyba jadalnię. Okna jej wychodzą na stok góry za kościołem. Stok jest goły. Drzewa na nim wykarczowano. W epoce, kiedy do leprozorium odsyłano trędowatych, mieli oni na tym stoku ogródki. Pięły się wysoko, nieomal że pod szczyt góry. Dziś pozostały z tych wieków szczątki wąskich jak półki, dawniej uprawnych tarasów. Później deszcz
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego