Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
odpłynę stamtąd na latającym dywanie lub na smoku, prosząc swoje dobre duchy, aby prowadziły mnie na zachód.
Cud w Esfahanie
Wieczór wtapiał się w noc: z wolna rozmazywały się, zacierały kontury dworku i oficyn naszej piętnastki na przedmieściu Esfahanu i cień wchłaniał wyniosłe drzewa morwowe owocujące jedne białymi, drugie granatowymi jagodami, wyżej mrok zapadał jakby szybciej, tylko rozłożyste krzewy, przycupnięte przy ziemi, jeszcze przez chwilę rysowały się wyraźnie, z gałęziami obciążonymi gronami owoców: pigw i granatów, pistacji i migdałów, ale wkrótce pogrążyły się w ciemności i pozostał tylko zapach, który jakby wytyczał ścieżki:
i szedłem nimi, nasłuchując odgłosów dobiegających zza muru
odpłynę stamtąd na latającym dywanie lub na smoku, prosząc swoje dobre duchy, aby prowadziły mnie na zachód.<br>&lt;tit&gt;Cud w Esfahanie&lt;/&gt;<br>Wieczór wtapiał się w noc: z wolna rozmazywały się, zacierały kontury dworku i oficyn naszej piętnastki na przedmieściu Esfahanu i cień wchłaniał wyniosłe drzewa morwowe owocujące jedne białymi, drugie granatowymi jagodami, wyżej mrok zapadał jakby szybciej, tylko rozłożyste krzewy, przycupnięte przy ziemi, jeszcze przez chwilę rysowały się wyraźnie, z gałęziami obciążonymi gronami owoców: pigw i granatów, pistacji i migdałów, ale wkrótce pogrążyły się w ciemności i pozostał tylko zapach, który jakby wytyczał ścieżki:<br>i szedłem nimi, nasłuchując odgłosów dobiegających zza muru
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego