na pierwsze piętro i raptem wrzasnął z całych sił:<br>- To dziecko jest martwe!<br>Słyszą na pewno. Oj, słyszą. Rozbawił go bezsens sytuacji, tym bardziej że za drzwiami na drugim piętrze, niczym odpowiedź, rozległ się płacz dziecka.<br>- Martwe jest! - powtórzył.<br>Płacz jeszcze bardziej się wzmógł.<br>- Martwe!<br>Płacz jeszcze, jeszcze głośniejszy.<br>- Naprawdę, jak Boga kocham, martwe jest to dziecko!<br>Dzieciak zaczął drzeć się wniebogłosy.<br>- Płacz tu nie pomoże, ono jest martwe, mówię przecież!<br>Zazgrzytał zamek. Zygmunt ledwo zdążył odskoczyć, chwycił się za poręcz schodów. Spodziewał się jakiegoś osiłka, tymczasem w drzwiach stanęła młoda kobieta, opatulona szczelnie błękitnym szlafrokiem. Za nią, z głębi mieszkania wypłynęło falujące