Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
po podłodze, deptali po nich... Kazia patrzyła na nich z rozrzewnieniem.

- Chłopcy, dość, bo was zemdli! - zawołała groźnie, ale natychmiast roześmiała się i patrząc mi w oczy, dodała: - Adasiu, czy pamiętasz, jak ci mówiłam: "dość, bo cię zemdli"?

- A wie pani, Polina będzie miała dziecko... - powiedziałem nagle.

- Polina... Polina... - powtórzyła, jak gdyby nie mogła sobie przypomnieć, o kim mowa. - Ach, tak, pamiętam... To jakaś sensatka... Mówiła coś o wielkiej miłości... I cóż, znalazła tę wielką miłość? Ci, co jej szukają, przeważnie nie znajdują... A ci, którym nie zależy... Piotrusiu! Poplamiłeś bluzkę... Nie będę mogła tego doprać!

Złapała go z tyłu za majteczki
po podłodze, deptali po nich... Kazia patrzyła na nich z rozrzewnieniem.<br><br>- Chłopcy, dość, bo was zemdli! - zawołała groźnie, ale natychmiast roześmiała się i patrząc mi w oczy, dodała: - Adasiu, czy pamiętasz, jak ci mówiłam: "dość, bo cię zemdli"?<br><br>- A wie pani, Polina będzie miała dziecko... - powiedziałem nagle.<br><br>- Polina... Polina... - powtórzyła, jak gdyby nie mogła sobie przypomnieć, o kim mowa. - Ach, tak, pamiętam... To jakaś sensatka... Mówiła coś o wielkiej miłości... I cóż, znalazła tę wielką miłość? Ci, co jej szukają, przeważnie nie znajdują... A ci, którym nie zależy... Piotrusiu! Poplamiłeś bluzkę... Nie będę mogła tego doprać!<br><br>Złapała go z tyłu za majteczki
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego