pani Tosia, jak jej trzy śliczne córki, moje siostry, Marysia, Halszka i Basia, i wszystkie te dziewczyny: Ania i Ludka, i Mania w Paninie, a Sonia, Pola, Marysia - w Esfahanie,<br>i leżąc na łóżku pod moskitierą w bagdadzkim Domu Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, wsłuchiwałem się w ten głos, głos mojej pani, jak pies z winiety płyt "His Master's Voice", i brzmiał on we mnie tak kojąco, uspokajał - jak jej ręka na moich włosach, gdy byłem dzieckiem, jak jej cudownie przemieniona postać, naga w słońcu i porannej rosie, a w nocy czułem ją przy sobie, bo głos stawał się ciałem, i ona przygarnęła mnie