przepędzali tchórzy, silni bronili słabych. Nawet w szkole polizywał ukradkiem, wysłuchując tyrad dyrektora o patronie szkoły, Karolu Jarzębowskim - milicjancie, który zginął na Kielecczyźnie dwa razy. Najpierw oficjalnie, podczas bezprzykładnie bohaterskiej walki z bandami NSZ w obronie socjalistycznej ojczyzny - tę wersję podawał dyrektor. A następnie prywatnie, już po służbie, gdy pijany jak świnia wpakował się na minę - tak z kolei twierdziła matka Szczęsnego, szkolna woźna.<br>Odtąd malinowy smak lizaka kojarzył się Zygmuntowi z milicjantem oraz przypominał, że w człowieku może siedzieć i pijak, i bohater. Dlatego gdy pijany sąsiad albo jakiś inny pan zasypiał na klatce schodowej, Zyzio przynosił koc i troskliwie okrywał