szukając ciepła i spokoju. Dotarli tu i wydawało się im, że są w raju - jeśli w ogóle wierzyli w jakiś raj. Jechali na wozach przykrytych namiotami, z całymi rodzinami i dobytkiem, żywym i martwym. To był cały naród, proszę pana, który któregoś dnia zniknął nad Bałtykiem i pojawił się nagle, jak deus ex machina, pod Górą Świętej Wiktorii. Mówili Rzymianie, że po prostu schowali się w jednej z jaskiń gór, może w Neubrandenburgii, tam są takie pagórki po 120-130 metrów i wyszli któregoś dnia tutaj. Ale mieli pecha, bo Mariusz był przemyślnym wodzem. Czekał na Teutonów, którzy panoszyli się na