się nagle czymś innym, niż w przypadku tekstów o mniejszej wadze. Lubiłam także fizyczną stronę tej roli, chodzenie po deskach sceny na bosaka, rodzaj ruchu, jakiego wymagała ta inscenizacja. Kiedy miałam dobry dzień i wierzyłam w Medeę do końca, zapominałam, że płynie czas. Uświadamiały mi to dopiero oklaski.<br>Grałam Medeę jakby w złym guście. Chciałam ją usprawiedliwić za wszelką cenę, używając wszystkich możliwych sposobów. Wiedziałam oczywiście, że jest to rola klasyczna, o wielkich tradycjach, ale postanowiłam użyć środków ze sztuki współczesnej, bardzo ostrych, licząc na to, że uszlachetni je tekst. Zależało mi na tym, żeby widzowie zrozumieli tragedię tej kobiety, nawiązali