Typ tekstu: Książka
Autor: Bojarska Teresa
Tytuł: Świtanie, przemijanie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1980
się sine, prawie granatowe.
Praktykant Andrzej przechylił się więc poza plecami pani Krysi i trzepnął małą w kark. Wrzasnęła, potem ucichła i rozejrzała się pełnymi łez oczyma.
- Już nie chcę ryby. - Odsunęła talerz i przewróciła szklankę z wodą, która splamiła obrus.

Wieczerza ciągnęła się w nieskończoność. Ludzie jedli i jedli, jakby chcieli pożywić się na zapas. Gdy wreszcie podnieśli się od stołu, udano się gromadnie do salonu. Żona Surmy zasiadła do fortepianu. Instrument był trochę rozstrojony, nie przeszkadzało to jednak zebranym. Wszyscy śpiewali kolędy, niektórzy fałszowali, najgłośniej huczał proboszcz. Marta gapiła się na wyprane portiery, równo zawieszone u okiennych gzymsów. Kto
się sine, prawie granatowe.<br> Praktykant Andrzej przechylił się więc poza plecami pani Krysi i trzepnął małą w kark. Wrzasnęła, potem ucichła i rozejrzała się pełnymi łez oczyma.<br> - Już nie chcę ryby. - Odsunęła talerz i przewróciła szklankę z wodą, która splamiła obrus.<br><br> Wieczerza ciągnęła się w nieskończoność. Ludzie jedli i jedli, jakby chcieli pożywić się na zapas. Gdy wreszcie podnieśli się od stołu, udano się gromadnie do salonu. Żona Surmy zasiadła do fortepianu. Instrument był trochę rozstrojony, nie przeszkadzało to jednak zebranym. Wszyscy śpiewali kolędy, niektórzy fałszowali, najgłośniej huczał proboszcz. Marta gapiła się na wyprane portiery, równo zawieszone u okiennych gzymsów. Kto
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego