prezesa jest prosta: objęcie działek pracowniczych uwłaszczeniem to bomba zegarowa podłożona pod idee ogrodów pracowniczych. - Jeśli trzymać się ustawy, to tylko 10 proc. działkowców będzie mogło skorzystać z uwłaszczenia, bo pozostali albo brali już udział w prywatyzacji majątku państwowego, albo w stosunku do ich działek zgłosili roszczenia przedwojenni właściciele, albo, jako że zgodnie z ustawą uwłaszczyć się można tylko raz, wybiorą np. zamiast działki mieszkanie - argumentuje prezes. - Zaledwie jeden na tysiąc działkowców zarobiłby na uwłaszczeniu, bo lwia część użytkuje działki bezwartościowe, ulokowane na wysypiskach śmieci, byłych bagnach lub hałdach jak na Śląsku. Opłaty, które wymusi uwłaszczenie: za geodetę, notariusza, a później podatek