Furmint owtarzał uderzając go za każdym razem w twarz.<br>- Furmint? - powtórzył Tadek bezmyślnie.<br>- No, co się tak głupio pytasz! Furmint! Słyszysz, kapucyniarzu? Zmień ten Furmint na środku! Nakrycia zmień na fotelikach i pod lustrem. Maszynkę na drugi środek! I resztę wszystko tam... ty... ty...<br>Tadek, pchnięty uderzeniem, zatoczył się, trafił jakoś do drzwi i wyszedł na salę. Ale nie poszedł po Furmint - rewir ciągnął go nieprzeparcie ku sobie. Idąc tam przeciskał się między stołami i automatycznie, bez względu na to, czy potrzeba, czy nie, krzyczał do ludzi i do krzeseł, o które co chwila zawadzał: "Przepraszam, przepraszam bardzo <page nr=135>!" Doszedłszy do granicy