powinien być oczyszczony z patetycznej emfazy, ale i z degradującej sztukę naśladowczej naturalności. Niektórzy mieli jednak pomysły bardziej radykalne - na przykład miłośnik folkloru, Achim von Arnim, postulował wprowadzanie do teatru dialektów, które są jak "harfy eolskie", jak melodie - ale, dodawał z przekąsem, <q>„nasi dzisiejsi widzowie teatralni lub uczestnicy koncertów, jakże rozbiegliby się w obliczu prawdziwych czystych szczytów sztuki! <gap> Bądźże spokojna, zacna publiczności! twoi śpiewacy stracili ten ton"</>.<br>Język mówiony w teatrze nadal pozostawał jednak w rygorach klasycystycznej sztuczności. Romantycy protestowali przeciw tej konwencjonalności coraz bardziej zdecydowanie. Alfred de Vigny stwierdzał wprost, że na rzecz prawdy trzeba odrzucić konwencję, gdyż <q>„