Członkowie sekty, zatrzymywani pod najrozmaitszymi zarzutami i intensywnie przesłuchiwani, zaczęli mówić. Dzięki prasie, radiu i telewizji Japończycy dowiedzieli się wkrótce, że sekta mogła produkować sarin w ilościach wystarczających do zgładzenia milionów, a może i dziesiątków milionów ludzi. Szok, jaki cała Japonia przeżyła 20 marca, przekształcił się w nagi strach. Dotychczas japońscy terroryści zachowywali się zupełnie inaczej - zamachów dokonywali wprawdzie przy różnych okazjach, ale odnosiło się wrażenie, że dokładali wszelkich starań, by nikt nie odniósł obrażeń. Chodziło głównie o zamanifestowanie obecności. Najczęściej odpalali prymitywne rakiety domowej konstrukcji umieszczane w bagażnikach samochodów i zaopatrywane w zapalniki czasowe. Było trochę huku, trochę dymu, czasem