zdawał się niczym wobec tkwiącego tuż pod skórą, napinającego ją i rozrywającego bólu.<br>Lecz wciąż szedł dalej, potykając się, przewracając, gniotąc krzaki, prąc między zaroślami - szedł.<br>Wiedział, że jest jeszcze normalnym człowiekiem, ale jego ciało mogło ulec przemianie w każdej chwili.<br>Upadł trzeciego dnia, noga obsunęła się po ścianie leśnego jaru, runął w dół.<br>Wpadł twarzą w błoto, zalegające dno dołu. Wstał z trudem, zaczął pełznąć po śliskim zboczu. Miękkie palce darły ziemię, osłabłe ramiona naprężały się, twarz ryła w mokrym mchu. Czuł, jak z każdym ruchem odpływa zeń ta reszta sił, którą jeszcze posiadał.<br>Wydostał się na brzeg jaru, tam