9.00 ratownicy dotarli do rannego - było to 1200 m od otworu, w tak zwanym ciągu górnym (dolny ciąg stanowią syfony, w których przeprowadzono wyprawy w 1958 i 1966 r.). Jak się okazało, spadł on z blokami skalnymi z wysokości 20 m doznając bardzo poważnej kontuzji głowy: dwukrotne złamanie kości jarzmowej, otwarte złamanie zatoki czołowej, złamanie obu szczęk, złamanie obu nóg, w tym jedna - otwarte złamanie obu kości. Jak powiedział mi potem R. Janik, najlepszy bez wątpienia lekarz-ratownik, jakiego kiedykolwiek miało tatrzańskie Pogotowie, grotołaz był w ciężkim stanie: Zmierzyłem mu ciśnienie skurczowe - siedemdziesiąt, tętno - sto, sto dziesięć na minutę!<br>I