pałeczki Prospera z szarego plastyku, nadawały widowni swoisty, nieoglądany przedtem wygląd, ale były też przedmiotem <orig>cowieczorowych</> <orig>egzort</> administracji i przedmiotem zainteresowania prasy. Używane nieostrożnie, puszczane "na cały regulator" tworzyły one w rozmaitych miejscach teatru gniazda natrętnego szelestu, rozpraszającego aktorów i widzów. Zabawniejsze było to, że w pierwszych tygodniach widzowie zabierali je z sobą, zapewne jako <foreign>souvenirs</>, przedmioty pamiątkowe, bo poza odpowiednią instalacją nie mają one żadnej wartości użytkowej. Zrazu znikały one w takim tempie, że przed upływem trzymiesięcznego sezonu groziło im wyginięcie jak żółwiom morskim, a nad przedsiębiorstwem wisiała ruina finansowa (jedna słuchawka podobno kosztuje 5 gwinei!).<br>Poważniejszą sprawą, która przeszła