Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Cosmopolitan
Nr: 11.98
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1998
zastanawiając się, cóż to jest za bożek, skoro ja i paru jeszcze innych służymy wyłącznie jako jego marne substytuty. Któregoś dnia przypadkiem stanąłem za nim w kolejce do wietnamskiego baru i nastąpiły chwile grozy, gdy rozszyfrowałem, że to bez wątpienia on, chociaż na zdjęciach był sporo młodszy. Chwile grozy mijały jedna po drugiej, a ja kompletnie zgłupiałem, nie wiedząc, jak się zachować. Pomyślałem sobie: Może po prostu powiem, że ty jesteś Ostapowicz, że urodziłeś się wtedy to a wtedy i tak dalej. Tylko co ty wtedy zrobisz? Może jednak lepiej będzie, jeśli nigdy się nie dowiesz, że ja to ja?
Tak się właśnie
zastanawiając się, cóż to jest za bożek, skoro ja i paru jeszcze innych służymy wyłącznie jako jego marne substytuty. Któregoś dnia przypadkiem stanąłem za nim w kolejce do wietnamskiego baru i nastąpiły chwile grozy, gdy rozszyfrowałem, że to bez wątpienia on, chociaż na zdjęciach był sporo młodszy. Chwile grozy mijały jedna po drugiej, a ja kompletnie zgłupiałem, nie wiedząc, jak się zachować. Pomyślałem sobie: Może po prostu powiem, że ty jesteś Ostapowicz, że urodziłeś się wtedy to a wtedy i tak dalej. Tylko co ty wtedy zrobisz? Może jednak lepiej będzie, jeśli nigdy się nie dowiesz, że ja to ja?<br>Tak się właśnie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego