zastanawiając się, cóż to jest za bożek, skoro ja i paru jeszcze innych służymy wyłącznie jako jego marne substytuty. Któregoś dnia przypadkiem stanąłem za nim w kolejce do wietnamskiego baru i nastąpiły chwile grozy, gdy rozszyfrowałem, że to bez wątpienia on, chociaż na zdjęciach był sporo młodszy. Chwile grozy mijały jedna po drugiej, a ja kompletnie zgłupiałem, nie wiedząc, jak się zachować. Pomyślałem sobie: Może po prostu powiem, że ty jesteś Ostapowicz, że urodziłeś się wtedy to a wtedy i tak dalej. Tylko co ty wtedy zrobisz? Może jednak lepiej będzie, jeśli nigdy się nie dowiesz, że ja to ja?<br>Tak się właśnie