na równe nogi. Wysoki chłop, pewnie o głowę wyższy od Adama. - Ja, panie, tego, nie dam się obrażać! - ze spokojniutkiego baranka wychodził niezły wilk. <br>Adam na wszelki wypadek wstał zza biurka. Może niepotrzebnie powiedział o tym pijaku, ale nie sposób teraz gościa przepraszać. I za co, że w końcu usłyszał jedno słowo prawdy? <br>- Panie doktorze - spokorniał ponownie pacjent. - Doktor Stefańczyk na pana miejscu... <br>Stefańczyk był poprzednikiem Adama w tej przychodni. Już nie żył - rak prostaty. Adam był przy jego zgonie, próbował pomagać, do końca... To był wspaniały, wysoce kulturalny człowiek, odchodził z imponującą godnością. Być może szedł czasem na kompromisy, jak prawie