Zbąszyniu - zapowiada. Na kartkach widać ślady wody, rozmazany atrament, ale cenne są wpisy i pieczęcie. Najpierw miejscowe, tuż przed wypłynięciem, z życzeniami. Potem potwierdzenia ze szlaku, pieczątki sołtysów, redakcji oraz polskiego komisariatu rządowego w Gdyni. <br>W tamtym czasie L. Frąckowiak był piłkarzem klubu Obra. - Na mecze do Międzychodu jako zawodnicy jeździliśmy rowerami, a tych, co nie mieli rowerów, brało się na ramę - opowiada inny kawałek dziejów. - Grałem pierwszy mecz na nowym stadionie - dodaje myśląc o obecnym starym już stadionie, gdyż następny jest w budowie. <br>Po wojnie pracował na kolei, ale główną jego pasją przez 39 lat stała się muzyczna kultura ludowa