Typ tekstu: Książka
Autor: Sapkowski Andrzej
Tytuł: Chrzest ognia
Rok: 2001
komando, wtedy handel. Ell'ea? Rozumie Dh'oine?
- Rozumie - havekar splunął. - Rozumie, żeście golcy, towar chciałoby się brać, jeno gotówki nie staje. Poszli precz! I nie wracajcie, bo ja tu z ważnymi osobami mam się widzieć, bezpieczniej wam tym osobom nie popaść w oczy. Ruszajcie do...
Urwał, słysząc chrapanie konia.
- Niech to kaduk! - warknął. - Za późno! Już tu są! Łby pod kaptury, elfy! Nie ruszać się i ni pary z gęby! Kolda, durniu, odłóż tę kuszę, a żywo!
Szum deszczu, grzmoty i dywan liści tłumiły dudnienie kopyt, dzięki czemu jeźdźcom udało się podjechać niepostrzeżenie i okrążyć buk w mgnieniu oka. To nie byli
komando, wtedy handel. Ell'ea? Rozumie Dh'oine?<br>- Rozumie - &lt;orig&gt;havekar&lt;/&gt; splunął. - Rozumie, żeście golcy, towar chciałoby się brać, jeno gotówki nie staje. Poszli precz! I nie wracajcie, bo ja tu z ważnymi osobami mam się widzieć, bezpieczniej wam tym osobom nie popaść w oczy. Ruszajcie do...<br>Urwał, słysząc chrapanie konia.<br>- Niech to kaduk! - warknął. - Za późno! Już tu są! Łby pod kaptury, elfy! Nie ruszać się i ni pary z gęby! Kolda, durniu, odłóż tę kuszę, a żywo! <br>Szum deszczu, grzmoty i dywan liści tłumiły dudnienie kopyt, dzięki czemu jeźdźcom udało się podjechać niepostrzeżenie i okrążyć buk w mgnieniu oka. To nie byli
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego