Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
moją matkę, która miała wrócić z Sołonek w najbliższą środę. Nie była to bynajmniej braterska czułość. Po prostu uważał, że skoro jest w Kijowie, wypada zobaczyć się z dawno nie widzianą siostrą.

Wuj zajął pokój Krysi i tam go zastałem po przyjeździe z Pliut. Siedział nagi do pasa, w długich kalesonach podciągniętych do kolan, z nogami w miednicy z wodą. Przed nim stała szachownica, na której sam ze sobą rozgrywał słynne partie posługując się podręcznikiem szachowym.

- A, wróciłeś wreszcie zobaczyć się z wujem - powiedział oschle. - Usiądź tutaj... Zaraz śkończę partię... Porozmawiamy... Teraz ruch ma Zuckertort... Dwa pionki przewagi... No, tak... Czarne
moją matkę, która miała wrócić z Sołonek w najbliższą środę. Nie była to bynajmniej braterska czułość. Po prostu uważał, że skoro jest w Kijowie, wypada zobaczyć się z dawno nie widzianą siostrą.<br><br>Wuj zajął pokój Krysi i tam go zastałem po przyjeździe z Pliut. Siedział nagi do pasa, w długich kalesonach podciągniętych do kolan, z nogami w miednicy z wodą. Przed nim stała szachownica, na której sam ze sobą rozgrywał słynne partie posługując się podręcznikiem szachowym.<br><br>- A, wróciłeś wreszcie zobaczyć się z wujem - powiedział oschle. - Usiądź tutaj... Zaraz śkończę partię... Porozmawiamy... Teraz ruch ma Zuckertort... Dwa pionki przewagi... No, tak... Czarne
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego