gościła i wieczerzała z ludźmi pospołu, do chaty przyszedł ostatni gość, górnik, jak i gospodarz, ale człowiek gwałtowny i zabijaka, znany w okolicy, który rad do kielicha zaglądał. <br><br>Kiedy zobaczył żabę siedzącą wraz z ludźmi przy stole, śmiać się począł z gospodarza i przekpiwać, niepomny grzeczności i przyjaźni dla swego kamrata. <br>- A toś sobie sprosił kompana! Ino <orig>terazki</> jeszcze wieprza z chlewu za stołem posadzić! Ooo! To będzie do pary ze żabą, albo-li jeszcze capa tu <orig>przykludzić</>* z obory! Chachachacha!... <br><br>- <orig>Cichoj</> no! Sameś jako cap, skoro tak <orig>wargujesz</>* w cudzym domu! - zawołał na niego starzyk-kum. <br>- Coś to rzekł, stary