Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
rzeczywistości!...
Sala opustoszała, kiedy zwlokłem się z łóżka na rozdygotanych
nogach.
Łydki mi się trzęsły jeszcze, gdy zstępowałem w podziemia po
wąskich schodach.
Nie maczaj palców w źródle tajemnic...
Nigdy więcej nie rób tego, zaklinałem sam siebie.
A, przy śniadaniu omal się nie udławiłem, aż Piotr Anglik huknął
mnie w kark, inaczej na śmierć bym się zakrztusił.
Przypomniałem sobie!...
Isza to kobieta !
Isza to po hebrajsku kobieta!
I Bóg mi świadkiem, to przecież było jedyne hebrajskie słowo, jakie zapamiętałem
z grodzieńskiego dzieciństwa...

A chmielniki są na ziemi lubelskiej!
Bagatela.
I nic już z tego ani pojąć, ani dedukować nie usiłowałem.
Niech
rzeczywistości!...<br> Sala opustoszała, kiedy zwlokłem się z łóżka na rozdygotanych<br>nogach.<br> Łydki mi się trzęsły jeszcze, gdy zstępowałem w podziemia po<br>wąskich schodach.<br> Nie maczaj palców w źródle tajemnic...<br> Nigdy więcej nie rób tego, zaklinałem sam siebie.<br> A, przy śniadaniu omal się nie udławiłem, aż Piotr Anglik huknął<br>mnie w kark, inaczej na śmierć bym się zakrztusił.<br> Przypomniałem sobie!...<br> Isza to kobieta !<br> Isza to po hebrajsku kobieta!<br> I Bóg mi świadkiem, to przecież było jedyne hebrajskie słowo, jakie zapamiętałem <br>z grodzieńskiego dzieciństwa...<br> &lt;page nr=213&gt;<br> A chmielniki są na ziemi lubelskiej!<br> Bagatela.<br> I nic już z tego ani pojąć, ani dedukować nie usiłowałem.<br> Niech
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego