więcej przygód, tym lepiej! Tylko raz przypominam sobie z wczesnego dzieciństwa, że nocowaliśmy w zupełnie przepełnionej karczmie, w izbie na poddaszu, bez łóżek, na słomie, i że ta słoma kłuła nas przez prześcieradła niemiłosiernie, a mama śpiewała: <br>Gdy nie ma pierzyny <br>na słomie śpię ja, nie kłuje mnie piórko, nie kąsa mnie pchła, pchła, pchła! <br>Itd., ale nieznośny hałas dobiegał do nas z oberży i noc ta wywarła na mnie niesamowite wrażenie. Za to w wyszynku "Pod Złotym Orłem" wszystko wydawało mi się bardzo wytworne, sądziłam, że właśnie złotym orłem zdobiącym końce karniszy gospoda zawdzięcza swoją nazwę. Nie przypominam sobie żadnego