Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Opowiadania drastyczne
Rok powstania: 1968
poznał swoje dwa garnitury, serwetę, kryształową popielniczkę, kilka łyżeczek. Wszystko to owinięte było w koc.
- Nic nie rozumiem. Przecież w domu jest gosposia. I jak ona zadźwigała na Pragę taki tobół...
Podszedł do Ewy.
- Dobre z ciebie ziółko. Wcześnie zaczynasz.
Ewa na widok jego wielkiej, korpulentnej postaci cofnęła się w kąt i zakrywając twarz rękami zawołała błagalnym głosem:
- Proszę mnie nie bić!... Proszę mnie nie bić!
Spoza rozcapierzonych palców wyzierały duże niebieskie oczy. Łez w nich nie było, tylko zwierzęcy strach.
- Tu się nikogo nie bije - powiedział autorytatywnie dyżurny podoficer.
- Co z nią zrobicie? - zapytał Gordon.
- Przetrzymamy w Izbie Dziecka, a
poznał swoje dwa garnitury, serwetę, kryształową popielniczkę, kilka łyżeczek. Wszystko to owinięte było w koc.<br>- Nic nie rozumiem. Przecież w domu jest gosposia. I jak ona zadźwigała na Pragę taki tobół...<br>Podszedł do Ewy.<br>- Dobre z ciebie ziółko. Wcześnie zaczynasz.<br>Ewa na widok jego wielkiej, korpulentnej postaci cofnęła się w kąt i zakrywając twarz rękami zawołała błagalnym głosem:<br>- Proszę mnie nie bić!... Proszę mnie nie bić!<br>Spoza rozcapierzonych palców wyzierały duże niebieskie oczy. Łez w nich nie było, tylko zwierzęcy strach.<br>- Tu się nikogo nie bije - powiedział autorytatywnie dyżurny podoficer.<br>- Co z nią zrobicie? - zapytał Gordon.<br>- Przetrzymamy w Izbie Dziecka, a
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego