żyrafy i kazali podnosić ciężary nakręcanym atletom i pokonywać wciąż tę samą trasę elektrycznym kolejkom.<br>Mock rozpiął palto, zdjął kapelusz, przyklepał niesforne fale włosów i usiadł na pikowanym siedzisku składającym się z dwóch współśrodkowych walców. Wygodnie oparty, zaczął się zastanawiać, po co tu przyszedł. Wiedział tylko tyle, że wszedł tu, kierując się niepowstrzymanym impulsem, który był wynikiem wcześniejszych myśli. Ku swojej zgrozie Mock nie mógł przypomnieć sobie żadnej z nich. A zatem, aby odbudować ten ciąg asocjacji, musiał wrócić do opowieści Hartnera. Przypomniał sobie swoje próby usprawiedliwienia niewiernej żony kupca: grzeszyła, a więc była taka ludzka, arcyludzka! Ba! Aleksiej von Orloff uznałby