lustra, córkę przyciągnęła do siebie.<br>- Patrz: widzisz te pomarszczone policzki, zmięte czoło, te plamy fioletowe i brunatne pod oczami? Czy widzisz tę maszkarę sześćdziesięcioletnią? tę nieszczęsną karykaturę kobiety?<br>Marta zasłoniła się jak od ciosów.<br>- Nie, nie, nie mów tak! Nie widzę! Zawsze jesteś piękna.<br>Róża szarpnęła ją gniewnie. <br>- Cicho! Nie kłam! Wcale kłamać nie trzeba, I ty widzisz, i ja widzę: róży już nie ma, jest uśmiechnięty badyl. Ale to nic. Cud wszystko odmienia.<br>Drżącymi palcami musnęła skromnie.<br>- Gerhardt, kiedy mówił do mnie, naprawdę widział mnie piękną. Jego głos nie kłamał: ten głos pełen był ciepła, zachwytu. Ręce nie kłamały... spojrzenie