Joanna, z panią Greffer, na stole. Mówiłam panu o tym. Wokoło było mnóstwo mężczyzn, a my byłyśmy piękne, i były lata sześćdziesiąte, wiele rzeczy wtedy uchodziło, nawet takich, które dzisiaj są nie na miejscu. My tańczyłyśmy, a noc była kompletnie pijana, i wszyscy wspaniale się bawili, i stali naokoło, i klaskali, i Henryk się cieszył, bo przecież jedna z nas była jego żona, a druga kochanka, i obie się podobałyśmy, a potem ja rzuciłam swój szal, a Joanna, pani Greffer, rzuciła żakiet, i wyglądało to tak, jakbyśmy się rozbierały. Jeden pan, pamiętam go bardzo dobrze, bo on miał zawsze takie smutne