walcowni robił, i to już pół roku nie żyje.. spotkałam go, jeszcze jak wróciłam jesienią z sanatorium, i mi mówi: byłem u lekarza na badaniach, i co - dopytuję się - rozcięli, popatrzyli i kazali do domu wracać, już nie ma co leczyć, mówią, to wróciłem.., i za jakiś czas taka wiadomość, klepsydra na klatce, trzydzieści lat wysługi na hucie, z moim starym robił na zmianie.., no.., byłam na pogrzebie, z naszej klatki kilka osób było, dość miły pogrzeb.., i wie pan?, cukier mi się podniósł, nie wiem dlaczego.., ja mówię, Jezusie ty mój, co to człowiek ma z tym wszystkim.., panie, ja