podtrzymywały w nim dalej obecność Jana.<br>Podpowiadali mu ludzie różnych kandydatów, lecz każdy był nie ten, nie<br>taki, a już żaden nie mógłby się równać z Janem. Zwlekał podkreślając<br>wciąż, że trzeba się dobrze zastanowić, dobrze rozejrzeć, poszukać,<br>może po wiejskich parafiach, bo kto wie, czy właśnie w jakimś wiejskim<br>kościółku nie znalazłby się ktoś, kto wzbudziłby uznanie samego Jana<br>jako jego następca. No, i przypomniał sobie, że przecież Anna była<br>uczennicą Jana. Zwrócił się więc do niej z prośbą, czyby nie zechciała<br>zastąpić Jana, na tymczasem, ma się rozumieć, dopóki nie znajdzie się<br>nowego organisty, co nie potrwa długo, bo