austryacko-węgierskiej", przerzucała kartki nerwowo, dwa razy szepnęła "słodkie", a gdy doszła do produkcji żup solnych, nie mogła już zdzierżyć, odrzuciła wolumen i powiedziała wpatrując mi się w oczy "ja wiem, ty jesteś pół magister, a pół potwór, pamiętam twoje wczorajsze ludzkie słowa, pamiętam, rekinku, zelżyj mnie, wyzwij mnie od kobiety lekkich obyczajów, zdepcz mnie, zbij, potargaj!", nie dałem się dwa razy prosić i spełniłem życzenia, wszystkie co do jednego, a także dodałem coś od siebie. Leżąc potem na owalnym łożu świętej pamięci matki mojej, gawędziliśmy onomatopeicznie, później gramatyka została przywrócona do łask, Wanda opowiadała mi o swoim pięknym mieszkaniu, o dziwnym pociągu