blask.<br> Wyszorowany, pachnący szarym mydłem, w świeżo uprasowanej koszuli z wykładanym kołnierzem, ćmiąc papierosa, siedziałem na wyjedzonym przez deszcze dębowym progu domu.<br> Daleko przed sobą, za Wisłą, za złotymi wzgórzami, na które sypał się zmierzch, widziałem pomniejszony do komara skrzydlaty młyn.<br> W tym młynie cała okolica mełła pszenicę na pytlowe kołacze.<br> Bez tego młyna nie było do pomyślenia żadne wesele.<br> Przeto widząc przed sobą ten skrzydlaty młyn zwiastujący wesele, dożynki lub festyn, jeszcze wyraźniej dostrzegałem, patrząc w siebie, obydwie dziewczyny.<br> A ponieważ aż za ten młyn Jasiek wyprowadzał kradzione przez nas konie, zdawało mi się, gdy patrzyłem dłużej na wzgórze, iż