na dworcu, jeść to, co znajdę w koszu na śmieci, uklęknąć na chodniku z wyciągniętą ręka i zanurzyć się po uszy w ludzkiej pogardzie i litości. Może takie nagłe wyzwolenie sprawiłoby, że zamieniłabym <page nr=121> się w potwora albo odkryła w sobie nieznana dotąd wrażliwość.<br>Mam poczucie, że całe życie jadę w koleinach, a one prowadza mnie przez wygodne, ale nudne okolice. Chciałabym odejść w bok, na oślep, pobiec prosto przez pola, nie zastanawiać się, czy w ten sposób dojdę gdziekolwiek, poznać urok chodzenia po bezdrożach, potykania się o kamienie, doświadczyć radości i męki błądzenia. Kto wie, jakie skarby tam można napotkać. Ta