spod nóg, jak jakaś potworna siła wykręca jej ręce, łamie stawy w barkach i łokciach, napina kręgi jak przy torturze strappado. Krzyknęła z bólu, targnęła się, otworzyła oczy. Nie, to nie był sen. To nie mógł być sen. Była na drzewie, wisiała rozpięta na konarach olbrzymiego jesionu. Nad nią, wysoko, kołował sokół, pod nią, w dole, w mroku, słyszała syk węży, chrzęst ocierających się o siebie łusek. <br>Coś poruszyło się obok niej. Po jej wyprężonym i obolałym ramieniu przebiegła wiewiórka.<br>- Czy jesteś gotowa? - spytała wiewiórka. - Czy jesteś gotowa na poświęcenie? Co jesteś gotowa poświęcić? <br>- Nie mam nic! - ból oślepiał i paraliżował