dużą głowę, kiedy na świat przychodził, młodszy okazał się łaskawszy i w złotych kędziorkach. Obaj w gorącej wodzie kąpani, a tyle razy próbowała łokciem, czy woda w wanience jest letnia. Czegóż oni nie wyprawiali! Starszy był taki porywczy i ciekawski, że wyrastał tam, gdzie go nie posiali: oberwał korbą od kołowrotu, gdy zaglądał do studni, ledwie wydobrzał, dostał kopytem w ciemię, bo pociągnął klacz za ogon, kiedy szła do wodopoju, dwie godziny leżał bez czucia, chwała Bogu, klaczka była nie podkuta, tylko wyszedł na słonko boże, pognał boso przez ściernisko, bo akurat aeroplan przymusowo wylądował w polu, i nicpoń skrwawił sobie