tego dużo - zauważył ponuro prezes.<br>- Lojalka?<br>Claymore zaprzeczył ruchem oczu.<br>- Wszelki wypadek?<br>Claymore ponownie zaprzeczył.<br>Peter jęknął, zakrył oczy dłonią.<br>- Nie rób scen, ludzie patrzą - mruknął prezes.<br>- Jak mogłeś go puścić bez wszelkiego wypadku! Niech sobie byle paznokieć ułamie - jego hieny nie zostawią na mnie grama mięsa! A kompanię... Boże, kompanię to puszczą z torbami! Wyobrażasz sobie ten proces? Założę się, że będziemy musieli wpuścić na Morrisona jego biegłych, że nie wspomnę o przysięgłych i sędzim, którym na pewno spodoba się pomysł darmowej wycieczki przez Bramę. Claymore, ależ ty jesteś głupi, głupi, głupi!<br>- No, no, wystarczy. Spuściłeś parę, teraz się uspokój