nadzieję, daleko. Ach, gdzie te czasy, gdy była moją ulubioną porą roku. Teraz, wchodząc w wiek średni, wolę już ciepełko i słońce wysp karaibskich z cichym rytmem reggae wijącym się między palmami a butelką rumu. Czas więc podsumować ostatni okres naszej rzeczywistości. Rzeczywistości, która ze względu na warunki atmosferyczne raczej koncentrowała się w zamkniętych przestrzeniach. Choć i wydarzenia pozabudynkowe także odbierały nam dech. Od nich zacznę: Małysz jest the best i koniec. Dajmy mu kilka miesięcy spokoju. Ma pan, panie Adamie, szczęście, że pan skacze. I niech pan uważa, żeby się nie wkopać. Bo, bardzo wiele, niewyobrażalnie wiele osób będzie na