zebrano grubszą nieco warstwę słomy, jeśli słomą nazwać można kupki wilgotnych, gnijących badyli. Cały środek lochu pokrywała warstwa gnoju.<br>Cela miała szerokość może dziesięciu, a długość piętnastu kroków. Strop wisiał tak nisko, że człowiek słusznej budowy musiał szurać czupryną o belki sufitu. Dłuższą chwilę Magwer nie mógł odnaleźć wejścia, w końcu zadarł głowę i zobaczył klapę tuż nad sobą. A więc tu go zrzucili, tu upadł i tu leży do tej pory. I tu, nieprzytomnego, ktoś okradł go z odzieży.<br>Zaraz też zobaczył, kto. Siedzieli w jednym kącie, na pryzmie słomy wyraźnie wyższej niż posłania innych więźniów, ubrani też jakby bardziej