że Szuwar stoi wyżej ode mnie w rozwoju duchowym i przeżywa wszystko intensywniej i głębiej. Jest realnym znakiem sprzeciwu, uczynił ten krok, podjął wyzwanie, podczas gdy ja swój katolicyzm wprawiałem do walki podjazdowej, partyzanckiej. On prowokował, chwalił staruszki odmawiające różaniec, nosił krzyżyk na piersi, głośno wyznawał swoje winy z okresu kontrkultury. Wiem, że mimo wszystkich śmieszności, mimo niedoróbek intelektualnych, będzie zbawiony. Tego jestem pewien. Tak przecież musieli funkcjonować apostołowie: w oczach pobożnych nawet faryzeuszów byli prostakami, brakło im giętkości umysłu, wykwintnych manier. Podejrzewam, że niespecjalnie było też u nich z poczuciem humoru. Zamykam więc mordę i witam go naprawdę serdecznie. On