Typ tekstu: Książka
Autor: Uniłowski Zbigniew
Tytuł: Wspólny pokój
Rok wydania: 1976
Rok powstania: 1932
zieloność poza granicami miasta, tutaj obsypywał kurzem spotniałych przechodniów, czynił harce ze śmieciami i. lekceważąco ocierał się o rachityczne drzewka.
W mieszkaniu na Nowiniarskiej panowało teraz przykre gorąco, a zapach skór z dołu wpadał przez otwarte okna. Studenci .chodzili półnago i uczyli się z tępym uporom. Edward chodził rano do kostnicy, krajał nieboszczyków, wracał zdenerwowany, pisał wypracowania i przez resztę dnia przeszkadzał kolegom, wykłócając się z nimi. Dziadzia wcale nie wyjechał, co zresztą wszyscy przewidywali. Tłumaczył to niechęcią do "szargania się po świecie". Lucjan jednak widział po jego minie, że po prostu nie mógł sobie znaleźć miejsca. Ciągnęły się więc dni
zieloność poza granicami miasta, tutaj obsypywał kurzem spotniałych przechodniów, czynił harce ze śmieciami i. lekceważąco ocierał się o rachityczne drzewka.<br>W mieszkaniu na Nowiniarskiej panowało teraz przykre gorąco, a zapach skór z dołu wpadał przez otwarte okna. Studenci .chodzili półnago i uczyli się z tępym uporom. Edward chodził rano do kostnicy, krajał nieboszczyków, wracał zdenerwowany, pisał wypracowania i przez resztę dnia przeszkadzał kolegom, wykłócając się z nimi. Dziadzia wcale nie wyjechał, co zresztą wszyscy przewidywali. Tłumaczył to niechęcią do "szargania się po świecie". Lucjan jednak widział po jego minie, że po prostu nie mógł sobie znaleźć miejsca. Ciągnęły się więc dni
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego