już pora srebrnych skroni wzeszła,<br>Tu dzwonią w gajach pękające drzewa.<br><br>Więc się nie wpraszaj. Przymilnym paluszkiem<br>Nie chodź po szybach niewidomych z mrozu;<br>Ślady twych włosów na jutrzennym śniegu<br>Stróż nasz roznosi wiklinową miotłą;<br>Wiem: pewnej nocy próbowałaś krzyknąć,<br>Sąsiad zdjął fuzję, wytropił zająca.<br><br>A potem byłem przy łupieniu kota;<br>Widziałem nagość pośladków zajęczych,<br>Kucharz mi wskazał gicze, wątpia, comber,<br>Kuśnierz pochwalił atłasowość sierści.<br>Więc się nie wplątuj w sidła zastawione<br>W tych nowych lasach, urodzajnych w żniwo.<br><br>Bo jestem z nagła bogaty utratą,<br>Idę gorący na tłach pokostniałych,<br>Znów czuję zapach: sterylnych pościeli,<br>Znów wznoszę dotyk: do głaskania pustek