Typ tekstu: Książka
Autor: Szpotański Janusz
Tytuł: Zebrane utwory poetyckie
Rok wydania: 1990
Lata powstania: 1951-1989
szmaciaki!''
To rzekłszy, znowu coś do gara
wrzuciły. Znów buchnęła para,
po czym zapadły straszne mroki.
Czyżby się wściekły gonokoki?
Czy może odwłok był nieświeży
albo zepsuty ząb jaszczurzy?
Bo coraz gęstsza czerń się szerzy,
a kocioł zamilkł i nie wróży.

Lecz oto nagle iskra błyska
i wielka jasność w krąg się czyni:
gdzie okiem sięgnąć, tam pustynia
i tylko Pcim jest na pustyni.
Ale nie cały. Domy, gmachy
zniknęły, jakby falą zmyte,
z całego miasta się ostały
tylko Kombinat i Komitet.
Wpatrzone w siebie groźnie, stoją
w nagłego brzasku blask spowite -
i oto nagle drgnął Kombinat
i ruszył z wolna
szmaciaki!''<br>To rzekłszy, znowu coś do gara<br>wrzuciły. Znów buchnęła para,<br>po czym zapadły straszne mroki.<br>Czyżby się wściekły gonokoki?<br>Czy może odwłok był nieświeży<br>albo zepsuty ząb jaszczurzy?<br>Bo coraz gęstsza czerń się szerzy,<br>a kocioł zamilkł i nie wróży.<br><br>Lecz oto nagle iskra błyska<br>i wielka jasność w krąg się czyni:<br>gdzie okiem sięgnąć, tam pustynia<br>i tylko Pcim jest na pustyni.<br>Ale nie cały. Domy, gmachy<br>zniknęły, jakby falą zmyte,<br>z całego miasta się ostały<br>tylko Kombinat i Komitet.<br>Wpatrzone w siebie groźnie, stoją<br>w nagłego brzasku blask spowite -<br>i oto nagle drgnął Kombinat<br>i ruszył z wolna
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego