ulga, że świat ten na jawie składa się z rzeczy z drzewa, z żelaza, z cegieł i że one mają wypukłość i chropowatość! Witał sprzęty, które wczoraj krzywdził, lewdie je zauważając. Teraz wydały mu się skarbami. Wpatrywał się w rysy, w sęki, pęknięcia. Po tamtym zostawał jednak rozkoszny czad, wspomnienie krain, których nigdy dotychczas nie odgadywał. Odtąd, jeżeli Magdalena zbliżyła się do niego w ciemnej alei, postanowił nie wrzeszczeć, bo nie zrobiłaby mu nic złego. Nawet pragnął, żeby mu się zjawiła , choć dostawał na myśl o tym gęsiej skórki, ale nie- nieprzyjemnej, takiej jak wtedy, kiedy gładził aksamitną wstążkę. A do