Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
oknami, na przyrudziałej wacie, szyszki jodłowe i modrzewiowe, woń stęchłego drewna szła, cień pod parapetem, też godny uwagi. Chwila jedyna, ta, w której Jan Jassmont odrzucił zaloty diabła. Była dumna z niego.
- Pańskie warunki są nie do przyjęcia dla przyzwoitych ludzi, takie zobowiązania można zaciągać w stosunku do bardzo bliskich krewnych albo serdecznych przyjaciół... - wyjaśniła rzeczowo i zamilkła speszona dramatyzmem zdarzenia, zrozumiała, że to nie jest tylko epizod.
- Możecie się namyślić, ja dzień, dwa mogę poczekać... - Hrehor się podniósł.
- Nie, zbyteczna fatyga, to moje ostatnie słowo - uciął Jassmont, nie wstawał. Szybko podał rękę, niemal wyganiał.
- Jakby jednak...
Róża, czym zaskoczyła obu
oknami, na przyrudziałej wacie, szyszki jodłowe i modrzewiowe, woń stęchłego drewna szła, cień pod parapetem, też godny uwagi. Chwila jedyna, ta, w której Jan Jassmont odrzucił zaloty diabła. Była dumna z niego.<br>- Pańskie warunki są nie do przyjęcia dla przyzwoitych ludzi, takie zobowiązania można zaciągać w stosunku do bardzo bliskich krewnych albo serdecznych przyjaciół... - wyjaśniła rzeczowo i zamilkła speszona dramatyzmem zdarzenia, zrozumiała, że to nie jest tylko epizod.<br>- Możecie się namyślić, ja dzień, dwa mogę poczekać... - Hrehor się podniósł.<br>- Nie, zbyteczna fatyga, to moje ostatnie słowo - uciął Jassmont, nie wstawał. Szybko podał rękę, niemal wyganiał.<br>- Jakby jednak...<br>Róża, czym zaskoczyła obu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego