Typ tekstu: Strona internetowa
Autor: Andrzej Otrębski
Tytuł: strona łowiecka
Rok: 2003
nasze uznanie (nie płoszył lisów) i niechęć sąsiadów.
W sobotę wieczorem usiadłem na stołeczku pod ścianą niewielkiego maliniaka. Na prawo, 500 metrów ode mnie czatował Mariusz. Zaczęło się już ściemniać, gdy po prawej zauważyłem lisa. Zmierzał dokładnie pomiędzy nasze stanowiska. Mariusz zawabił. Lis zatrzymał się na chwilę, po czym powoli, krok po kroku zaczął skradać się w kierunku kolegi. Stanął znowu. Kniazienie rozległo się jeszcze raz. Wydawało mi się jeszcze lepsze niż poprzednie, brzmiało przejmująco, żałośnie. Lis jednak, widocznie postrzelony kiedyś w ucho, był innego zdania. Bez żadnego zrozumienia i szacunku dla żmudnej nauki trudnej sztuki wabienia po prostu podwinął kitę i zwiał
nasze uznanie (nie płoszył lisów) i niechęć sąsiadów.<br> W sobotę wieczorem usiadłem na stołeczku pod ścianą niewielkiego maliniaka. Na prawo, 500 metrów ode mnie czatował Mariusz. Zaczęło się już ściemniać, gdy po prawej zauważyłem lisa. Zmierzał dokładnie pomiędzy nasze stanowiska. Mariusz zawabił. Lis zatrzymał się na chwilę, po czym powoli, krok po kroku zaczął skradać się w kierunku kolegi. Stanął znowu. &lt;orig&gt;Kniazienie&lt;/&gt; rozległo się jeszcze raz. Wydawało mi się jeszcze lepsze niż poprzednie, brzmiało przejmująco, żałośnie. Lis jednak, widocznie postrzelony kiedyś w ucho, był innego zdania. Bez żadnego zrozumienia i szacunku dla żmudnej nauki trudnej sztuki wabienia po prostu podwinął kitę i zwiał
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego