zsiadł, podszedł, dzwoniąc ostrogami i zgrzypiąc zbroją. <br>- Panie Stolberg - przemówił głębokim basem. - Panie Barnhelm. <br>- Panie Czirne.<br>Raubritter obejrzał się, jakby chciał sprawdzić, czy jego orszak ma broń pod ręką, a strzelcy kusze w pogotowiu. Upewniony, wsparł lewą dłoń na rękojeści miecza, a prawą na biodrze. Rozstawił nogi, zadarł głowę. <br>- Rzeknę krótko - zagrzmiał - bo czasu nie mam na długie gadanie. Ktoś napadł i obdarł Walonów, gwarków ze złotostockiej kopalni. A jam ostrzegał, że Waloni ze Złotego Stoku są pod moją opieką i ochroną. Tedy rzeknę wam coś, a wy baczcie: jeśli któryś z was, łotrzyki, palce w tym napadzie maczał, to niech